"Witam serdecznie..
Nazywam się Katarzyna i mieszkam w małej miejscowości Zadupie. Jestem młodą mamą i mężatką. (...) Mieszkam jeszcze u rodziców, ponieważ w mojej miejscowości Zadupie nie ma już wolnych mieszkań. Ale jak to nie ma? A tak to.. No może jakieś i są, ale tylko takie, na które mnie nie stać. U nas jest taka "zasada", że póki nie wylądujesz pod mostem lub nie sprzedasz swojej pochwy, to nie dostaniesz nic. Trochę szacunku dla ludzi! Ja na pewno nie zniżę się do tego poziomu.. (...)
Nad nami mieszka sąsiad, który od kilkunastu lat MNIE nęka, ale od kilku lat robi to coraz częściej. Do jego licznych wezwań przyłączyła się Opieka Społeczna, wcześniej jak jeszcze istniała u nas: Straż Miejska, a teraz Policja. Jest to grubo ponad 70-letni staruszek, gdzie to już powinien o kuli przynajmniej chodzić, a mimo to chodzi, ma się dobrze, jest głuchy i robi na czarno mimo, że ma rentę w ZUS-ie. Jest żonaty i mieszka razem z żoną(logiczne..). Mają psa, którego ukrywają jak się da. Nie jest zarejestrowany w Urzędzie, tylko po to, by nie płacić za niego podatku. Ach.. szkoda chyba mu tych 40 złotych co roku. Przechodząc do sedna: zaczęło się to od psa. Tak mamy pieska małego, który jest nie wiele po za kostkę. Przyjazna, rodzinna, lubiąca gości, kocha dzieci. (...) Początkowo zawiadomił Straż Miejską, że pies głośno szczeka oraz rzuca się na niego. Stwierdził również, że ma wściekliznę i jest groźny dla ludzi i otoczenia. To może jeszcze nic, to co gorsze dopiero miało nadejść. Gdy przyszło na świat moje maleństwo. Jak to u dzieci, prawda? Bywają głośne. Często płaczą. Pewnego razu maluszek miał kolki, a wiadomo z czym to się wiąże - donośny płacz i krzyk. Próbowałam łagodzić te kolki, ale nie zawsze działało. Po nieprzespanej nocy, padnięta chciałam położyć się spać, bo maleństwo zasnęło coś koło 7:30. Ale.. nie spałam za długo, bo pół godziny później ktoś zaczął pukać, że jeszcze dobrze nie zasnęłam to poszłam otworzyć. No, a tam? Za drzwiami była Opieka Społeczna. Od razu się wybudziłam. Powodem ich wizyty, był właśnie ten głośny płacz dziecka. Oczywiście nie trudno zgadnąć kto ich wezwał. Był to sąsiad, który oskarżył mnie o to, że znęcam się nad moim dzieckiem. Pierwsze co mi przyszło do głowy: "Porąbało go?". Podobno płacz przeszkadzał mu w oglądaniu TV. Ja się pytam kiedy? W nocy? 2-3 nad ranem on ogląda TV? Cierpi na bezsenność? Pracownicy Opieki Społecznej kazali mi obudzić dziecko i rozebrać do naga, w celu sprawdzenia czy nie ma śladów pobicia. Oczywiście z przykrością musiałam go obudzić i rozebrać. Nie stwierdzili żadnych śladów, spisali protokół i poszli. Nosz... cholera!! I cały dzień w plecy.. Ja nie spałam nawet godziny, maluch na rękach płacze, bo zostało obudzone.. Wtedy musiałam wyglądać jak zombie lub coś gorszego.. Dobrze, że męża nie było, kto wie jak bardzo by się mnie przestraszył. Wracając do tematu, jeszcze w tym samym tygodniu była Policja. Normalnie szok! Ile osób mnie odwiedza, czuje się popularna.. Tylko gdzie reporterzy i błyski fleszy, no tak.. Oni są tam gdzie ich nie trzeba. Tyle dość ważnych osób było, szkoda tylko, że byli nie mili w stosunku do mnie. Policja była oczywiście z donosu sąsiada. A donos był taki: "Pani poniżej mieszkająca nie radzi sobie z wychowaniem dziecka, jest za młoda na to. Dziecko ciągle płacze i krzyczy, że nie słychać co mówią w TV. Podejrzewam, ze ta pani się znęca nad dzieckiem". Policjanci na to: "Czy mogłaby Pani uciszyć dziecko, ponieważ starszy sąsiad skarży się na hałas?" ... To niedorzeczne.. Pierwsza myśl jaka mi naszła, to albo nie mieli dzieci i nie wiedzieli z czym to się wiąże, albo byli nie poważni. Jak mam dziecko uciszyć, taka ich natura. Może mam zakleić usta taśmą by nie mogło wydać żadnych z siebie dźwięków co? Dobry pomysł? (Oczywiście żartuje, nigdy bym tak nie zrobiła!) Ej no popatrz, znowu TV .. coś chyba tu nie gra.. Kolejna sytuacja jak to sąsiad nazwał "uprowadzenie człowieka", że niby ja miałam kogoś uprowadzić, porwać? Po jaką cholerę? Były wtedy ferie zimowe, do mojego brata przyszedł kolega na noc, na cały tydzień. Sąsiadowi chyba się to nie spodobało i dnia 3 jak ten kolega nocował, postanowił wezwać Policje. Patrol interwencyjny przyjechał, oczywiście każdy był w szoku. Panowie policjanci pytali się kolegi brata, czy jest tu wbrew swojej woli, czy chciałby wyjść. Kolega powiedział, że jego rodzice wiedzą, że on tu przebywa i nie chce do domu. Skończyło się to na notatce policyjnej.
Nad nami mieszka sąsiad, który od kilkunastu lat MNIE nęka, ale od kilku lat robi to coraz częściej. Do jego licznych wezwań przyłączyła się Opieka Społeczna, wcześniej jak jeszcze istniała u nas: Straż Miejska, a teraz Policja. Jest to grubo ponad 70-letni staruszek, gdzie to już powinien o kuli przynajmniej chodzić, a mimo to chodzi, ma się dobrze, jest głuchy i robi na czarno mimo, że ma rentę w ZUS-ie. Jest żonaty i mieszka razem z żoną(logiczne..). Mają psa, którego ukrywają jak się da. Nie jest zarejestrowany w Urzędzie, tylko po to, by nie płacić za niego podatku. Ach.. szkoda chyba mu tych 40 złotych co roku. Przechodząc do sedna: zaczęło się to od psa. Tak mamy pieska małego, który jest nie wiele po za kostkę. Przyjazna, rodzinna, lubiąca gości, kocha dzieci. (...) Początkowo zawiadomił Straż Miejską, że pies głośno szczeka oraz rzuca się na niego. Stwierdził również, że ma wściekliznę i jest groźny dla ludzi i otoczenia. To może jeszcze nic, to co gorsze dopiero miało nadejść. Gdy przyszło na świat moje maleństwo. Jak to u dzieci, prawda? Bywają głośne. Często płaczą. Pewnego razu maluszek miał kolki, a wiadomo z czym to się wiąże - donośny płacz i krzyk. Próbowałam łagodzić te kolki, ale nie zawsze działało. Po nieprzespanej nocy, padnięta chciałam położyć się spać, bo maleństwo zasnęło coś koło 7:30. Ale.. nie spałam za długo, bo pół godziny później ktoś zaczął pukać, że jeszcze dobrze nie zasnęłam to poszłam otworzyć. No, a tam? Za drzwiami była Opieka Społeczna. Od razu się wybudziłam. Powodem ich wizyty, był właśnie ten głośny płacz dziecka. Oczywiście nie trudno zgadnąć kto ich wezwał. Był to sąsiad, który oskarżył mnie o to, że znęcam się nad moim dzieckiem. Pierwsze co mi przyszło do głowy: "Porąbało go?". Podobno płacz przeszkadzał mu w oglądaniu TV. Ja się pytam kiedy? W nocy? 2-3 nad ranem on ogląda TV? Cierpi na bezsenność? Pracownicy Opieki Społecznej kazali mi obudzić dziecko i rozebrać do naga, w celu sprawdzenia czy nie ma śladów pobicia. Oczywiście z przykrością musiałam go obudzić i rozebrać. Nie stwierdzili żadnych śladów, spisali protokół i poszli. Nosz... cholera!! I cały dzień w plecy.. Ja nie spałam nawet godziny, maluch na rękach płacze, bo zostało obudzone.. Wtedy musiałam wyglądać jak zombie lub coś gorszego.. Dobrze, że męża nie było, kto wie jak bardzo by się mnie przestraszył. Wracając do tematu, jeszcze w tym samym tygodniu była Policja. Normalnie szok! Ile osób mnie odwiedza, czuje się popularna.. Tylko gdzie reporterzy i błyski fleszy, no tak.. Oni są tam gdzie ich nie trzeba. Tyle dość ważnych osób było, szkoda tylko, że byli nie mili w stosunku do mnie. Policja była oczywiście z donosu sąsiada. A donos był taki: "Pani poniżej mieszkająca nie radzi sobie z wychowaniem dziecka, jest za młoda na to. Dziecko ciągle płacze i krzyczy, że nie słychać co mówią w TV. Podejrzewam, ze ta pani się znęca nad dzieckiem". Policjanci na to: "Czy mogłaby Pani uciszyć dziecko, ponieważ starszy sąsiad skarży się na hałas?" ... To niedorzeczne.. Pierwsza myśl jaka mi naszła, to albo nie mieli dzieci i nie wiedzieli z czym to się wiąże, albo byli nie poważni. Jak mam dziecko uciszyć, taka ich natura. Może mam zakleić usta taśmą by nie mogło wydać żadnych z siebie dźwięków co? Dobry pomysł? (Oczywiście żartuje, nigdy bym tak nie zrobiła!) Ej no popatrz, znowu TV .. coś chyba tu nie gra.. Kolejna sytuacja jak to sąsiad nazwał "uprowadzenie człowieka", że niby ja miałam kogoś uprowadzić, porwać? Po jaką cholerę? Były wtedy ferie zimowe, do mojego brata przyszedł kolega na noc, na cały tydzień. Sąsiadowi chyba się to nie spodobało i dnia 3 jak ten kolega nocował, postanowił wezwać Policje. Patrol interwencyjny przyjechał, oczywiście każdy był w szoku. Panowie policjanci pytali się kolegi brata, czy jest tu wbrew swojej woli, czy chciałby wyjść. Kolega powiedział, że jego rodzice wiedzą, że on tu przebywa i nie chce do domu. Skończyło się to na notatce policyjnej.
To jeszcze nie koniec, także idź lepiej po herbatę czy kawę, w zależności od tego co lubisz. Zapewniam, że jeszcze trochę tu się wydarzy. Chyba, że masz już dość to dziękuję, że za czas, który poświęciłaś! Buziaki :*
Dla tych wytrwałych napiszę dalej. Była już późna godzina, nie pamiętam dokładnie która, ale na pewno było już ciemno na podwórku. Do brata przyszedł kolega. Mama nie wyraziła zgody na przyjmowanie go do domu, powodem była późna godzina. To brat z kolegą postanowili porozmawiać na klatce schodowej. Zapalili światło, bo było ciemno. U nas na klatce jest taki system światła, że po minucie się automatycznie gasi. Rozmowa brata z kolegą trwała dłużej niż minuta, to zapalali światło kilka razy. Sąsiadowi to już się nie spodobało i przyszedł ze skargą do rodziców, że brat się bawi światłem i mu to przeszkadza. Podobno u niego w mieszkaniu to "mryga". Choć nie wiem jakim sposobem mu to "mrygało" skoro miał ciemne drzwi. Gdyby miał szklane czy też przezroczyste drzwi to zrozumiem, ale tak nie było. Skończyło się na rozmowie sąsiada z rodzicami. W styczniu tego roku, gdy kolega brata nocował u niego, wieczorem(coś koło 3 nad ranem)wyszedł przed klatkę by zapalić papierosa(miał skończone 18 lat). Nagle ktoś zaczął walić w drzwi tak, aż zerwałam się z łóżka. Maluch zaczął płakać, potem krzyczeć. Wyglądam przez "Judasza" i kogo widzę? Tak sąsiada! Brawo za dobry strzał! Nie otworzyłam mu drzwi, bo ważniejszy był dla mnie obudzony maluch, musiałam uspokoić go. Gdy sąsiad zaprzestał pukać, poszliśmy dalej spać. Następnego dnia odwiedził nas patrol interwencyjny. Od razu bez "dzień dobry" zaczęli z "grubej rury".. dlaczego nie otworzyłam drzwi sąsiadowi jak pukał, zaczęli z podniesionym głosem do mnie, że nie mam dnia by przyjmować gości, że mój dom to nie burdel bym przyprowadzała młodocianych. To już była kpina! Poszłam do komendanta ale ten nie miał czasu i nic nie mogłam zrobić. Za radą mojej mamy zaczęłam nagrywać to, co sąsiad mówi, gdy do nas zawita. I tak właśnie zrobiłam. Z nagrań wynikało, że on obserwuje mnie i moje mieszkanie oraz kto i kiedy wychodzi. Według jego słów nie mogę zapraszać znajomych, bo mu się to nie podoba. Dlatego, że znajomi wychodzą wtedy kiedy chcą. Niestety utraciłam te nagrania, złośliwość rzeczy martwych - telefon. Kiedyś była też taka sytuacja, gdzie przyszła moja koleżanka by ze mną porozmawiać, a nie mogłam jej zaprosić do mieszkania, bo było nieposprzątane jeszcze. Koleżanka przyszła niespodziewanie, wtedy się z nią nie umawiałam. Skoro nie mogłam jej zaprosić, a ona chciała porozmawiać, to postanowiłyśmy pogadać na klatce schodowej. Po niespełna 10 minutach przyszedł sąsiad, spojrzał się na nią i stwierdził, że nie mogę się z nią kolegować, bo źle się jej patrzy z twarzy. Że co? On nie mówi tego poważnie, ale niestety to było poważnie. Podobna sytuacja była z kolegą brata, skoro on tu nie mieszka, więc nie może tu przebywać. Sąsiad przychodził do nas z byle pretekstem, np. ulotki na skrzynce. Pamiętam to jak dzisiaj. Było wtedy lato, wietrzny dzień, a na klatce otwarte było okienko i wiadomo co wtedy mogło się stać. Wiatr zdmuchnął te ulotki i leżały na "prawie" całej klatce. Dodam, że ulotki były na skrzynce, która była na przeciwko tego okienka. Sąsiad widząc to zapukał do mnie i stwierdził, że mam to sprzątać, bo widział jak to zrobiłam. Tylko po co miałabym to robić, skoro skrzynka na listy jest przy drzwiach koło mojego mieszkania? Sama miałam sobie ubrudzić przed drzwiami - nienormalne, prawda? Często, bardzo często przesiaduje w oknie z lornetką i sprawdza co się dzieje, nic złego. Można i nikt mu tego nie zabroni. Ale to, że jak jestem na ławce przed klatką ze znajomymi i rozmawiam, to on od razu przez okno wygląda i podsłuchuje o czym rozmawiam. Podobnie w lato, gdzie to zazwyczaj jestem w ogródku za blokiem, usłyszy tylko, że tam jestem, to od razu jest na swoim balkonie i słucha co mówię. To raczej już trochę dziwne prawda? Powiem też, że gdy są nasi rodzice to nie przyjdzie. Nie powie, że jest głośno itp. On przychodzi tylko wtedy gdy ich nie ma. Wie wtedy, że jesteśmy sami i nic mu nie zrobimy, że nie wiemy jak się bronić i będzie mógł robić z nami co chce. Jego wizyty u nas są często, co najmniej 3 razy w tygodniu, żebym dziecko uciszyła, bo on mnie może TV oglądać. A wiesz co było najgorsze? Był taki okres, gdzie maleństwo niestety zasypiało tylko przy głośnej muzyce. Nie ukrywam, że czasami było to męczące. Wtedy też była Policja.. Bez nich ani rusz, ba nawet kilka razy, bo muzyka jest za głośno. Co miałam zrobić, jeśli nic innego nie działało na sen. Dziecko musi spać, tak? Na szczęście już okres głośnej muzyki miałam za sobą. Wtedy wizyty sąsiada były codziennie. Nasza Policja z Zadupia niestety na moje wezwania na sąsiada nie przyjechała ani razu, z wyjątkiem jednej sytuacji. Było to bardzo rano, gdzie to jeszcze cisza nocna obowiązywała, a była to 5-6 rano. Z sąsiada mieszkania rozlegało się głośne pukanie, nawet nie wiem do czego mogłabym to porównać. I to pukanie obudziło malucha i potem mnie. Wezwałam wtedy Policje, przyjechali i wyśmiali mnie, że to starszy człowiek to mam go zrozumieć, że czasami tak musi być. I ja dostałam upomnienie za to, że bezpodstawnie sąsiada oskarżam i bez celu wzywam Policje. Mówili mi również, że jak mi się tu nie podoba, to mam się wyprowadzić, w jakim celu ja się pytam? To raczej on powinien, wie, że mam małe dziecko i wiadomo dzieci są głośne, czasami nawet bardzo, ale to taka ich natura, zrozumieją mnie tylko ci którzy tez maja dzieci. (...) Co można zrobić na tą sytuację? Dodam, że prokuratura odrzuciła wniosek oraz prawnik stwierdził, że sąsiad ma ochronę prawną coś takiego, że sąd nic mu nie zrobi. Nie bardzo wiem o co chodzi. Jak można się uwolnić od takiego "człowieka"?
Pozdrawiam. "
O Boże.... czytałam z zapartym tchem.Nie wytrzymałabym, mam za ciężki charakter i pewnie nie byłoby miło.. Szkoda, że nie ma opcji wyprowadzki. Tego człowieka trzeba ubezwłasnowolnić, lub... robić mu to, co on robi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
niektórzy to widać nie mają co robić i są upierdliwi, coż zrobić....
OdpowiedzUsuńja jestem cierpliwa z natury ale bym niewytrzymała...
Czytam i nie wierzę. CO też się u Ciebie wyprawia, chyba nie wytrzymałabym :(
OdpowiedzUsuńmatko kochana czytałam i czytałam i nie wierzyłam w to co czytam .... to jakiś chory człowiek, wiem ze ma 70 lat ale jemu to by trzeba było jakiś zakład chyba załatwić bo to co wyczynia to jest psychiczne .... bardzo mi Cie zal, ze musisz z takim brzydko mówiąc psycholem żyć :/
OdpowiedzUsuńMasakra :( jak można być takim potworem i niszczyć drugiemu człowiekowi zdrowie :( nie wiem co można zrobić w takiej sytuacji :( współczuję bardzo i cieszę się , że nie mam w pobliżu sąsiadów .
OdpowiedzUsuńStarzy ludzie są upierdliwi niestety, wszystko im przeszkadza, a sami siebie nie widzą
OdpowiedzUsuń